Tr≤jmiejscy mi│o╢nicy fantastyki nie mieli ostatnimi czasy zbyt wielu okazji do spotka± w szerszym gronie. Poza Euroconem (kt≤rego koszty okaza│y siΩ dla wielu barier▒ nie do przeskoczenia), w ci▒gu ostatnich miesiΩcy nie by│o w Tr≤jmie╢cie praktycznie ┐adnego konwentu. O ile karciarze i (rzadziej) mi│o╢nicy gier bitewnych mieli swoje turnieje, o tyle zwolennicy roleplayek wypatrywali konwentu niczym kania d┐d┐u.
Tym wiΩksza nadzieja zawita│a w moje serce, gdy w jednym z gda±skich sklep≤w z roleplaykami dostrzeg│em plakat informuj▒cy, i┐ w dniach 22 24 wrze╢nia w Domu Kultury na Przymorzu odbΩd▒ siΩ VII Gda±skie Dni Fantastyki Voyager 2000. Wprawdzie w programie przewa┐a│y turnieje M:tG, nie zabrak│o tak┐e turniej≤w gier bitewnych, ale po╢r≤d zapowiadanych atrakcji mia│y znale╝µ siΩ r≤wnie┐ gry RPG, filmy, prelekcje i konkursy. Zanosi│o siΩ na konwent z prawdziwego zdarzenia...
PamiΩtaj▒c stare przys│owie, ┐e lepiej byµ na miejscu godzinΩ za wcze╢nie ni┐ piΩµ minut za p≤╝no, zjawi│em siΩ na Przymorzu punktualnie o 15:00, kiedy mia│a siΩ rozpocz▒µ impreza. Okaza│o siΩ, ┐e jestem nie tylko pierwszym uczestnikiem, ale ┐e zdo│a│em przybyµ przed wiΩkszo╢ci▒ organizator≤w! Najwyra╝niej wzruszony moj▒ punktualno╢ci▒ bramkarz sprzeda│ mi wej╢ci≤wkΩ ze zni┐k▒, nie bacz▒c na m▒ przynale┐no╢µ do konkurencyjnego klubu. Co╢ wewn▒trz mnie zakraka│o sΩpim g│osem, ┐e skoro zaczyna siΩ tak dobrze, to potem mo┐e byµ ju┐ tylko gorzej, ale kto by tam zwraca│ uwagΩ na wewnΩtrzne g│osy. Poniewa┐ najwyra╝niej nikt poza mn▒ nie zamierza│ pojawiµ siΩ na konwencie, oczekiwanie na Mistrz≤w Gry up│ywa│o mi na rozmowach z organizatorami pilnuj▒cymi wej╢cia. Za niespe│na dwie godziny pociesza│em siΩ zacznie siΩ turniej Mordheim, przynajmniej poogl▒dam sobie │adnie pomalowane figurki. Niestety, ani gracze w Mordheim, ani Mistrzowie Gry nie zamierzali najwyra╝niej zawitaµ na Voyagera, na horyzoncie natomiast zaczΩ│y siΩ pojawiaµ pojedyncze sylwetki karciarzy. Magicowcy zjawiali siΩ coraz liczniej, ci▒gn▒c na jeden z ostatnich ju┐ turniej≤w M:tG Mercadian Block. Ja tymczasem musia│em poczekaµ jeszcze │adnych parΩ godzin, nim zaczΩ│o siΩ dziaµ cokolwiek interesuj▒cego.
O godzinie 22:00 rozpocz▒│ siΩ LARP "ªwit Kairos, utrzymany w konwencji ªwiata Mroku. Chocia┐ nominalnie mia│ byµ to LARP Sabatowy, to przewinΩli siΩ przez niego, jak siΩ p≤╝niej okaza│o, nie tylko szpiedzy Camarilli (Precz ze s│ugusami Przedpotopowc≤w!), ale tak┐e Paskudztwo, a nawet jeden Nie╢miertelny. Og≤lnie m≤wi▒c, nie by│ to najbardziej udany LARP, w jakim mia│em okazje braµ udzia│. Ju┐ sam pocz▒tek solidnie mnie zirytowa│, gdy okaza│o siΩ, ┐e niekt≤rzy z uczestnik≤w (arcybiskup i jego ╢wita) musz▒ poza│atwiaµ zaleg│e sprawy z ostatniego p≤│ roku, w zwi▒zku z czym czΩ╢µ graczy (w tym ni┐ej podpisany) rozpoczΩ│a grΩ z p≤│toragodzinnym op≤╝nieniem. Potem (jak zapowiedzia│ m≤j wewnΩtrzny g│os) by│o jeszcze gorzej. Podchodz▒c do grupy wampir≤w s│ysza│em przewa┐nie "Nas tutaj nie ma.". Chocia┐ teoretycznie akcja LARPa mia│a siΩ toczyµ w jednym budynku, niekt≤re postacie zawΩdrowa│y niemal a┐ na Bermudy. A┐ trudno wymieniµ wszystkie rzeczy, kt≤re zirytowa│y mnie w "ªwicie Kairos". Do╢µ powiedzieµ, ┐e jak na g│≤wn▒ atrakcjΩ pierwszego dnia imprezy okaza│ siΩ byµ kompletn▒ klap▒. Jedynym jego plusem by│ fakt, ┐e liczne b│Ωdy i niedoci▒gniΩcia dostarczy│y temat≤w do rozm≤w, kt≤re ci▒gnΩ│y siΩ a┐ do bladego ╢witu.
SobotΩ wiΩkszo╢µ uczestnik≤w LARPa przywita│a z energi▒ (i wygl▒dem) pasuj▒c▒ raczej do bandy zombich, ni┐ do m│odych mi│o╢nik≤w fantastyki, szybko zginΩli oni jednak w t│umie magicowc≤w, kt≤rych ca│e kohorty przyby│y na Prelease nowego dodatku do M:tG Invasion. Zwolennicy bardziej tradycyjnych form konwentowania mogli natomiast wys│uchaµ prelekcji po╢wiΩconej tw≤rczo╢ci Roberta A. Heinleina, autora zaliczanego obok Asimova i Clarka do "wielkiej tr≤jcy SF", autora takich powie╢ci jak choµby "Obcy w obcym kraju", "W│adcy marionetek" czy "PiΩtaszek". Prelekcja wypad│a nad wyraz dobrze, zw│aszcza, ┐e prelegent dowiedzia│ siΩ o niej dopiero po przybyciu na imprezΩ. NastΩpnym punktem programu by│a tak┐e prelekcja, tym razem po╢wiΩcona Philipowi K. Dickowi. Bez w▒tpienia by│a to jedna z najlepiej przygotowanych atrakcji, a prelegentowi nale┐▒ siΩ du┐e brawa.
|
Zaplanowany r≤wnie┐ na sobotΩ LARP "Seym piekielny" niestety nie odby│ siΩ, i do wieczora osoby nie bior▒ce udzia│u w turnieju Prelease nie mia│y w zasadzie co ze sob▒ zrobiµ. Czytanie dodatk≤w wydawa│o siΩ rozs▒dnym wyj╢ciem z sytuacji, a przynajmniej pozwala│o na zabicie czasu, po╢wiΩci│em mu siΩ wiΩc bez reszty.
O godzinie 20:00 karciarze rozpoczΩli kolejny turniej M:tG, w tym samym mniej wiΩcej czasie otwarta zosta│a sala filmowa (przyby│ wreszcie cz│owiek z kluczami od szafki z magnetowidem i kasetami), dziΩki czemu mo┐na by│o obejrzeµ takie nowo╢ci jak "Prawdziwy romans" czy "Siedem".
Drugi dzie± imprezy zako±czy│a kolejna ods│ona LARPa "Gda±sk noc▒". Przygotowany du┐o lepiej ni┐ "ªwit Kairos", stanowi│ jednak kontynuacjΩ pewnych rozpoczΩtych wcze╢niej w▒tk≤w, i osoby bior▒ce w nim udzia│ po raz pierwszy mog│y czuµ siΩ nieco zagubione. Niemniej jednak wszyscy uczestnicy bawili siΩ ╢wietnie, i dopiero pierwsze promienie s│o±ca zmusi│y tr≤jmiejskie wampiry do udania siΩ do swych schronie±.
Ostatni dzie± imprezy rozpocz▒│ siΩ chrzΩstem g▒sienic, kanonad▒ wystrza│≤w i jΩkami konaj▒cych; genera│owie czterdziestego milenium zebrali bowiem swe armie, by na polach bitewnych zapisaµ krwi▒ poleg│ych wrog≤w kolejne karty w ksiΩdze wiecznej wojny. Najliczniejsze by│y oddzia│y Eldar≤w, oni te┐ stanΩli na podium obok czempion≤w Chaosu.
Kolejny turniej Magica by│ ostatnim ju┐ punktem programu. Nie odby│a siΩ ani prelekcja o celtyckich druidach, ani o organizowaniu konwent≤w (a organizatorom Voyagera 2000 bez w▒tpienia przyda│oby siΩ podszkoliµ nieco w tej materii), tak┐e konkurs na najlepiej pomalowan▒ figurkΩ z niejasnych dla mnie przyczyn nie doszed│ do skutku przecie┐ wiele z modeli wystawionych w turnieju Warhammera 40K pomalowanych by│o z kunsztem zas│uguj▒cym na uznanie.
Do wieczora konwent toczy│ siΩ jedynie si│▒ bezw│adu; karciarze dawno ju┐ posk│adali talie i opu╢cili Dom Kultury; salΩ filmow▒ zamkniΩto na cztery spusty; jedynie z sali, w kt≤rej rozgrywano turniej Warhammera 40.000 dochodzi│y st│umione odg│osy wystrza│≤w. Walcz▒c z ogarniaj▒cym znu┐eniem, wraz z kilkorgiem podobnych mi zapale±c≤w zasiad│em do sto│u, by zg│Ωbiaµ mroczne tajemnice Starego ªwiata. Zreszt▒ "mroczny" nie jest chyba najlepszym s│owem opisuj▒cym dru┐ynΩ sk│adaj▒c▒ siΩ z dwojga ┐ebrak≤w mutant≤w, │ysego nizio│ka anorektyka, ochroniarza kultysty i erotomana, oraz krasnoludzkiego karczmarza kuternogi. Ale dziΩki go╢cinno╢ci kultysty Slaanesha zabawa by│a przednia (i tylna, je╢li wiecie co mam na my╢li).
Trudno opisaµ jednym s│owem, jaka imprez▒ by│ Voyager 2000. Z jednej strony nie odby│o siΩ wiele z zaplanowanych punkt≤w programu, a organizatorzy nie panowali nad ca│o╢ci▒ konwentu; z drugiej impreza mia│a sw≤j klimat, i mo┐na by│o naprawdΩ ╢wietnie siΩ bawiµ. Towarzysko oceni│bym j▒ na czw≤rkΩ z plusem, merytorycznie na tr≤jkΩ ze sporym minusem. Mam tylko nadzieje, ┐e organizatorzy po przeczytaniu tej relacji nie zniechΩc▒ siΩ do przygotowywania kolejnych konwent≤w, i nastΩpne organizowane przez nich imprezy bΩd▒ fantastyczne w pe│nym tego s│owa znaczeniu.
ADAM
|